W dzisiejszym wpisie zajmiemy się tematem jakości żywności przez nas kupowanej i jej wpływu na nasz organizm. Dowiemy się również czym jest witalny potencjał zakodowany w jedzeniu i dlaczego kupowanie marchewek umorusanych prawdziwą ziemią to bardzo dobry pomysł.
Jedno z nadrzędnych zaleceń dietetyki według Tradycyjnej Medycyny Chińskiej mówi, że żywność, którą spożywamy, powinna być bogata w energię (czyli qi). Gwarantuje to uprawa z dostępem do słońca, deszczu i prawdziwej gleby.
Czym różni się jajko ekologiczne do tego z chowu klatkowego? Dlaczego pomidory z babcinej grządki smakują o niebo lepiej, niż te z warzywnego stoiska z dużego marketu? Czy warto poświęcić kilka minut więcej na spacer po eko-jabłko, czy wystarczy to z dyskontu? Zobaczmy jak tradycyjna wiedza Medycyny Chińskiej pokrywa się ze współczesną nauką.
REALIA PRZEMYSŁU ŻYWIENIOWEGO…
Na wstępie trochę historii. Od dawien dawna, jakość żywności była ważnym czynnikiem w umowach społecznych. Pierwsze wzmianki w prawodawstwie na temat fałszowania żywności można już znaleźć w kodeksie Hammurabiego, gdzie za celowe rozcieńczanie piwa wodą, karano śmiercią. W Indiach, ponad 2000 lat temu, jako przewinienie traktowano fałszowanie oleju jadalnego. Czasem rozpoznanie wadliwego pokarmu nie jest na pierwszy rzut oka proste. Kontrola jakości istniała więc od bardzo dawna. A tak długo jak i istnieje kontrola, tak długo istnieją coraz bardziej wyrafinowane sposoby, aby ją obejść. W dzisiejszych czasach obserwujemy ogromną tendencję do obróbki pożywienia, która niszczy jej potencjał witalny. Czynią to m.in. procesy głębokiego mrożenia, chemiczne konserwowanie, dodawanie do żywności substancji, które w niej naturalnie nie występują. Wszystko w celu przedłużenia okresu do spożycia, poprawienia wyglądu produktu lub udoskonalenia smaku i zapachu. Wymienione triki to strategie przemysłu przetwórstwa żywności służące zwiększeniu zysków i minimalizacji strat związanych z naturalną nietrwałością jedzenia. Wraz z rozwojem przemysłu żywieniowego na masową skalę, tematem zainteresowało się środowisko naukowe. Początkowo, jako czysto akademicki problem, bo co oznacza „jakość” żywności?
KOT SCHROEDINGERA MIAUCZY O EKORYBĘ?
Osobom interesującym się fizyką Erwina Schroedingera nie trzeba przedstawiać. Jeden z twórców mechaniki kwantowej, laureat nagrody Nobla w roku 1933 za pracę nad matematycznym sformułowaniem mechaniki falowej. Jego słynne doświadczenie fizyki kwantowej zwane “kotem schroedingera” na stałe weszło do kanonu kultury masowej. Mniej znany jest jego wkład w połączenie wiedzy z fizyki na gruncie biologii oraz definiowanie celu i jakości pożywienia. Schrodinger już w 1945 roku pisze w książce “Czym jest życie?”:
Sztuka, przy pomocy której organizm utrzymuje się stabilnie w wysokim stopniu uporządkowania (o dużym stopniu entropii) polega w rzeczywistości na ciągłym zasysaniu porządku z otoczenia
Porządek ten okazuje się dużo ważniejszy, niż dostarczanie energii w postaci kalorii. Na udowodnienie, że można dynamizować reakcje chemiczne (a organizm żywy, to bardzo skomplikowane zegary chemiczne), za pomocą dozowania odpowiedniej energii (czyli odpowiednich molekuł) przyszło trochę poczekać. W 1977 roku belgijski fizykochemik Ilya Prigogine otrzymał za to Nagrodę Nobla. “Porządek” o którym wspomina Schrodinger jest więc stabilizowany za pomocą “informacji” przekazywanych przez pożywienie.
WIĘCEJ ŚWIATŁA
No dobrze, wiemy już czemu jedzenie tak naprawdę służy. Ma ono nas zintegrować. Zdefiniowaliśmy sobie też, czego sobie życzymy od jakości naszego posiłku. Chcemy, aby przekazywało nam ono jak najbardziej wartościowe “informacje”, które w rezultacie nas stabilizują. Jak to jednak sprawdzić na zwykłej marchewce? Tu na scenę wkracza biofoton. Badania nad sposobem magazynowania informacji przez komórki oraz sposobami ich przekazywania trwały, odkąd pomysł Schroedingera, pojawił się na scenie naukowej. Pionierem okazuje się tutaj Fritz Albert Popp, niemiecki naukowiec, który będąc wyposażony w narzędzia fizyka, postanawia się zmierzyć z problemem biologa. Definiuje on pojęcie biofotonu, opierając się na badaniach własnych, ale też posiłkując się inspiracją od swoich kolegów.
Udowadnia, że pokarm świeci, w zależności od swojej jakości, sposobu hodowli i uprawy. Bada to, mierząc zawartą w nich ilości biofotonów.
Oddając głos autorowi: „Świeży liść może zatrzymać światło we wnętrzu znacznie dłużej, podczas gdy zwiędły liść okazuje się być nieszczelny.” Różnica? Bagatela 5-krotna. Ile tych informacji jest w takim prostym organizmie? 3×1011 czyli odpowiednik 32 GB dysku twardego.
SKANER JAKOŚCI…JAJKA
Jak mówi, stary żart: „W teorii nie ma różnicy między teorią, a praktyką. W praktyce – jest.” Popp postanawia więc zaprząc swoją teorię do pracy. Wsparty techniką i zdolnym doktorantem konstruuje pierwsze urządzenie do badania ilości biofotonów. To pozwala mu zbadać, czy jajko z wolnego wybiegu jest bardziej nasycone informacją, a więc i światłem niż to z chowu klatkowego. Wyniki potwierdzają jego rozważania:
Rys.1: Wszystkie kury trzyma się w trzech pierwszych tygodniach (dzień -21 do dnia +1) w klatkach. Wartości świecenia były w tym czasie takie same. Po 3 tygodniach wypuszczamy połowę kur na wybieg. Wartości kur z chowu wolnowybiegowego wzrosły znacząco z biegiem czasu, 12 tygodni później wykazują wartości 2 razy wyższe niż jaja od kur z chowu ściółkowego.
Popp nie ogranicza się do jajek, ale również bada:
Rys.2: Pierwsze miejsca zajmują herbaty z pewnego dworu w Dolnej Saksonii, a na samym końcu znajduje się herbata nr 8 – w torebkach.
Rys. 3: Wartości światła białego w pomidorach tego samego gatunku zmniejszają się wraz z pogarszającą się jakością uprawy.
100% W SKALI POPPA
Nagłówek, to oczywiście żart. Do tej pory taka skala nie istnieje, a na etykietach popularnych produktów próżno szukać informacji na temat nasłonecznienia żywności, a co za tym idzie, jej jakości. Komercyjne skanery biofotonów też są jeszcze poza zasięgiem zwykłego konsumenta. Co zatem robić? Każda zmiana zaczyna się od świadomości. Teraz już wiemy, że żywimy się światłem zawartym w pożywieniu.
Im więcej biofotonów, czyli światła, tym lepsze odżywianie organizmu. A wysoka jakość pożywienia to de facto wysoko zdolność magazynowania światła.
Kiedy następnym razem będziemy mieli w ręku 2 opakowania jajek, jedno z chowu klatkowego, a drugie z wolnego wybiegu, zastanówmy się dwa razy, zanim zdecydujemy się na zakup. Nie wrzucajmy w siebie śmieciowego jedzenia, gdyż jedyne czego możemy oczekiwać w zamian to śmieciowe zdrowie. Teraz już wiemy, że jajko strasznie dużo do nas “mówi”. Zadbajmy, aby nie był to bełkot. Kiedy to tylko możliwe, sprawdzajmy pochodzenie i sposób uprawy i hodowli tego co kupujemy do jedzenia. Dla mnie rozwiązaniem są lokalne eko targi, na których mogę porozmawiać z rolnikami o tym, jak uprawiają i hodują żywność, którą od nich kupuję. Dbałość o te aspekty, przekłada się wprost na jakość naszego zdrowia i witalności.
Skoro już wiadomo, że jedzenie to przekazywanie informacji, zadajmy sobie szczerze pytanie, na co każdy nasz kęs programuje nasze ciało i zdrowie. „Dbałość o jedzenie z energią” to pierwszy krok w kierunku dostarczenia sobie siły i poprawy zdrowia. Istnieją oczywiście kolejne poziomy wtajemniczenia. Dla tych, którzy chcą więcej, zapraszam TUTAJ.