W poprzedniej części tego artykułu podzieliłam się z Tobą 5 strategiami na zachowanie balansu i uniknięcie wypalenia. Dotyczą one zdrowia fizycznego, ciała, a także pracy z nawykami. Nasze forsowne i szybkie tempo życia wydaje się jedyną normą i alternatywą, a kultura wypalenia stała się częścią naszego życia. Dlatego w tym artykule opisuję w jaki sposób, ze swojego indywidualnego poziomu, możesz wpływać na zmiany kulturowe i jak nie popadać w cywilizacyjne pułapki.
1. ZASADA 10% – SYSTEM ZACZYNA SIĘ ZMIENIAĆ OD JEDNOSTEK
Czy znana Ci jest zasada 10%? Została opisana przez naukowców z Rensselaer Polytechnic Institute, którzy badali zjawisko zmian społecznych i reguł rozprzestrzeniania się nowych trendów. Zastanawiali się jak to jest, że pewne nowe mody i idee dobrze i szybko zaszczepiają się w społeczeństwach, a inne nie. Odkryli, że wystarczy tylko 10% zaangażowanych osób, które wyrażają poparcie dla nowej idei, aby zmiany zaszły w całej grupie. Co to oznacza dla nas w kontekście kultury wypalenia? Jeśli będziemy o niej głośno mówić i stawiać granice, wystarczy, że tylko 10% osób się na to odważy, by zmieniły się wzorce kulturowe.
Zachęcam do zachowania świadomości za każdym razem, gdy otaczająca rzeczywistość (to możesz być również Ty we własnej osobie) wymaga od Ciebie forsowania swojej energii i zdrowia, by osiągnąć coś za wszelką cenę. Osobiście uważam, że naszemu społeczeństwu wcale nie brakuje świadomości, tylko cywilnej odwagi i strategii do mówienia nie. Zamiast narzekać po cichu w pracy na nadgodziny w czasie przerwy na kawę, porusz ten temat na spotkaniu z przełożonym. Nie siedź cicho, gdy widzisz, że dostajesz taką ilość zadań, która przekracza możliwości Twojego etatu. Reaguj kiedy zauważasz, że czas na projekt, który masz zrealizować, został niedoszacowany, a ty musisz w związku z tym zabierać pracę do domu i zarywać noce. Bardzo wiele firm tak organizuje atmosferę pracy, żeby pracownikowi wydawało się, że jest zobowiązany do dawania z siebie więcej, niż stanowi o tym umowa, którą podpisał. Wewnętrznie nie mam na to zgody. Tylko głośne mówienie „nie” jest w stanie zmienić świat. Dlatego jeszcze raz zachęcam, przestań robić miliardy rzeczy tylko dlatego, że wydaje Ci się, że dasz radę.
Z popularnych za granicą rozwiązań, polecam pracę na 4/5 etatu. To daje dodatkowy dzień wolny. Młode i innowacyjne firmy wprowadzają przerwy w trakcie dnia na sport, relaks, czy też medytację. 25-minutowa przerwa na lunch, realizowana w biegu i stresie, powoli przechodzi do lamusa. Swojego czasu pracowałam w HR-ach i wiem, że rynek pracy de facto dyktowany jest przez pracownika. Biznes zrobi wszystko, żeby zrealizować swoje cele i zyski, dlatego jeśli rynek pracownika tego wymaga, biznes idzie na dalekie ustępstwa. Przykład? Branża IT.
2. MULTITASKING VS MONOTASKING
Zgadując, zakładam, że na co dzień pochłaniasz sporą ilość informacji. Setki maili, artykuły na Facebook’u dla rozerwania uwagi, przegląd wiadomości żeby mniej więcej wiedzieć co się dzieje w świecie, podcasty w czasie drogi do pracy, plus jakaś dobra książka żeby nie uschnąć intelektualnie. Na to wszystko nakłada się presja mentalna związana z ilością obowiązków i koniecznością pamiętania o nich.
Multitasking stał się w naszej kulturze bardzo popularny, szkoda tylko, że w praktyce jest tak mało efektywny. Okazuje się, że nie mamy podzielności uwagi, tylko przerzutność uwagi. Kobiety są w tym szybsze, dlatego mężczyznom wydaje się, że potrafimy się skupić na wielu rzeczach na raz. W kontekście energii, każde przerzucenie się na inny temat, a następnie powrót do poprzedniego, kosztuje nas dużo więcej wysiłku niż nieprzerwane skupienie się na jednej sprawie. Chwała wszystkim specjalistom od zarządzania czasem, którzy nam o tym przypominają i uczą potęgi skupiania się na jednym wątku.
Jak ja radzę sobie z natłokiem? W danym czasie, koncentruję się na jednym projekcie. Spisuję wszystko, co mam do zrobienia, w aplikacji Asana. Odciąża to moją bieżącą pamięć. Wypisuję się ze wszystkich newsletterów, które ze mną przestały rezonować. Polecam zrobić to samo z kontaktami na gmail’u i Facebook’u. Setki nieprzeczytanych maili w skrzynce, posty osób, które już dawno nas nie interesują, to realny koszt energetyczny i czasowy. Wyłączam powiadomienia, których nie chcę dostawać. Jestem też fanką optymalizacji, począwszy od systemu porządkowania wszystkiego co związane z moją firmą, po sposób segregowania prania, czy też organizacji szafek w kuchni. Szukanie przedmiotów to dla mnie totalna strata życia, dlatego mają u mnie stałe miejsce.
3. CZY JA TEGO NAPRAWDĘ POTRZEBUJĘ?
Fakt, że żyjemy w czasach konsumpcjonizmu, nikomu nie trzeba tłumaczyć. Ale już głębsze spojrzenie na to, że za każdą kupioną rzecz płacimy naszym życiem i godzinami spędzonymi w pracy, zmienia nieco optykę. Im więcej kupujemy, tym bardziej oddajemy naszą wolność. A im bardziej ją oddajemy, tym bardziej pozbawiamy się możliwości wyboru. Już się nie zastanawiamy czy da się inaczej, czy można jeszcze wyskoczyć z tej zwariowanej karuzeli, bo mamy przecież kredyt albo określony standard życia, z którego szkoda rezygnować.
Miałam w ostatnim czasie uczącą lekcję na temat tego ile tak naprawdę rzeczy potrzebuję. Wraz z mężem i dzieckiem przeprowadziłam się z Krakowa do Gdańska na 4-miesięczne wakacje „antysmogowe” (każdy kto jest z Krakowa, rozumie). Okazało się, że całość naszego niezbędnego dobytku zmieściła się w 20 pudłach. Reszta, czyli jakieś 70%, została w Krakowie i w ogóle jej nie potrzebowaliśmy. To było jak olśnienie. Po powrocie zaczęliśmy sprzedawać i rozdawać zbędne sprzęty. Teraz, kiedy planuję kupić coś nowego, zadaję sobie pytanie, czy ja tego NAPRAWDĘ potrzebuję? Zaczęłam również czerpać inspirację z ruchu Zero Waste. Nie żebym planowała wyprodukować jedynie słoik odpadów rocznie, ale wiele rozwiązań uważam za słuszne, jak na przykład zabieranie zawsze i wszędzie własnych siatek lub kupowanie używanych rzeczy.
4. KIM JESTEM POZA PRACĄ?
Jednym z kosztów pracoholizmu i społecznego przeciążenia jest wycofanie się z życia poza pracą. Nasze przyjaźnie obumierają, przestajemy mieć czas na pasje i zainteresowania. To tak, jakby zmienić sposób widzenia i zamiast postrzegać świat przez pryzmat różnych kolorów, widzieć go w czerni i bieli. Tylko praca-dom, praca-dom. Ten schemat powoduje, że całą naszą ambicję pakujemy w rolę, którą odgrywamy w pracy, tam też budujemy nasze poczucie własnej wartości, a nawet tożsamości.
Niech to wzbudzi Twoją czujność, jeśli w gronie nowych znajomych tylko czekasz na moment, w którym będziesz się przedstawiać, mówiąc z dumą – jestem managerem. Tylko pytanie, kim jesteś poza pracą? Kim będziesz jak się zwolnisz?
Kilka lat temu sama przeszłam przez tę lekcję w dotkliwy sposób. Z dnia na dzień musiałam się wycofać z pracy w dużej firmie, w której na tamten czas byłam szefem działu szkoleń i rozwoju. Poszłam na nieplanowaną, szybką operację kręgosłupa, która nie tylko się nie powiodła, ale też przyniosła powikłania, w tym ogromny ból. I tak leżałam sobie kilka miesięcy w łóżku obserwując, jak cała moja fałszywa tożsamość odpadała z miesiąca na miesiąc, warstwa, po warstwie. Pewnie się zastanawiasz co zostało? Została kwintesencja, czyli potrzeba bycia sobą i dobrym człowiekiem. Zostały też bliskie relacje z osobami, które wtedy przy mnie były. To była niezwykle silna dźwignia, żeby odnaleźć się w miejscu, w którym teraz jestem. Dzielę się tym z Tobą, mając nadzieję, że nie zajdziesz aż tak daleko jak ja w zatraceniu.
W ostatniej, trzeciej, części artykułu opowiem Ci o strategiach, związanych z naszymi emocjami i życiem wewnętrznym. Zapraszam do dalszej lektury.